Dziś dwa razy zamotałam plecaczek, ale nowych zdjęć brak, bo nie ma komu mi zrobić. Fajne jest to, że każde kolejne wiązanie wychodzi co raz lepiej i sprawniej (a myślałam, że póki Antoś taki "mały", to plecaczkowanie za każdym razem będzie mi kulawo szło). Wasze rady wykorzystałam, jeszcze muszę poćwiczyć, ale widzę poprawęAntoś siedział wyżej. Na początku główka była na wysokości mojej głowy, ale ostatecznie /przez poprawianie materiału na pleckach i podciąganie pod pupę/ maluch zjechał na dół, i oczy miał na wysokości mojej szyi - czy tak już jest ok?
A co ja się naskakałam, żeby ten materiał pod pupę lepiej wsunąć...i żeby poły go przytrzymywały. To chyba było najtrudniejsze w wiązaniu, ale się dało zrobić. Efekt końcowy był taki, że Antoś już stabilniej siedział i plecki zdecydowanie dokładniej były otulone chustą (choć jak przysypiał, to i tak mocno leciał mi na bok - czy to znaczy że nadal za słabo naciągnęłam materiał na pleckach?) No i jeszcze byłam jakaś spięta po zamotaniu maluszka i materiał chusty uwiera mnie w ramiona. Znaczy że jeszcze coś jest nie tak, prawda?
Wykończenie tybetańskie wypróbowane - fajne![]()
(ale i tak ogon chusty jeszcze mi się nieźle plątał, chyba muszę ją skrócić).



Antoś siedział wyżej. Na początku główka była na wysokości mojej głowy, ale ostatecznie /przez poprawianie materiału na pleckach i podciąganie pod pupę/ maluch zjechał na dół, i oczy miał na wysokości mojej szyi - czy tak już jest ok?
Odpowiedz z cytatem






