mój małż też rozkwita jak przytula Pyzę i nosi, czy to w nosidle czy na rękach - patrzą sobie wtedy tak głęboko w oczy ... że aż robię się zazdrosna chociaż w duszy jestem szczęśliwa, że chce i UMIE budować tę więź, której większość z mojego pokolenia niestety nie miała możliwości zaznać, bo ojciec wkraczał w życie dziecka najczęściej razem z sankami i był postrzegany jako dostarczyciel zabawy a nie ktoś, z kim jestem związana niewidzialną nicią przywiązania