Dziewczyny, właśnie mnie natchnęło...

gdy poszłam na warsztaty chustowe jeszcze w ciąży usłyszałam, że dziecko nie przyzwyczai się do chusty, że 'naładuje akumulatory miłości' i więcej czasu będzie spędzało na samodzielnej zabawie.

Pół rodziny w kółko mi powtarza, nie noś, bo się przyzwyczai, będzie płakać, bla bla bla... a ciągle, że nie, że to tak nie działa, że tak nie będzie...

Ale...
dziecko pośpi mi 15 minut, od razu budzi z rykiem (nawet nie płaczem). Nie uspokaja się przy przytulaniu, noszeniu na rękach, bujaniu, śpiewaniu, szuszaniu, ani niczym innym.
Uspokaja się tylko przy cycuniu lub w chuście. Gdy wkładam go do chusty (noszę w kieszonce) od razu przestaje płakać lub nie dłużej niż w ciągu minuty od włożenia. Prawie od razu zasypia i śpi długo, czasem nawet 4 godziny.
Samodzielnie np. z włączoną karuzelą poleży może 15 minut, zwykle krócej, nie potrafi się sam zająć wogóle. Wiem, że jest jeszcze mały, ale wczoraj widziałam się z kumpelą, która ma rówieśnika i on wogóle nie płacze, leży i gaworzy, gapi się dookoła, zupełnie sam.

Czy to możliwe, że jednak się uzależnił? Może jednak moje dziecko jest uzależnione od chusty...
Co sądzicie?