a my dzis wyszlismy na szalony spacer z małżem - on zamotany z Juśkiem, a ja zachustowana z Rysiem, z tymże, ja wiazalam sie z nim kilka razy na zewnatrz - z racji, ze padal deszcz i maly wtedy chodzil w plaszczyku, a jak przestawalo to wskakiwal na plecy, no i na placu zabaw sie bawil, a powrot znowu w chuscie...
i...to zdjecie jednego z wiazan:

ze to stary chuscioch z niego, to ja sie specjalnie nie przejmuje niedociagnieciami...choc golym okiem widac, ze sa

ale bylo milo - a juz tak dawno go nba plecach nie nosilam w chuscie (MT byl grany, ostatnio kolkowa na biodrze...a plkecak to ostatnio...no rok temu!)