Tydzień temy na spotkaniu Klubu Kangura na Polach Mokotowskich, wytłumaczono mi łopatologicznie jak i co, ale jakoś ciężko-przyswajalny materiał jestem.
Moja córka jak dotychczas sceptyczna. Wiążę ją każdego dnia na kilka minut, celem przyzwyczajenia, ale chyba jednak nie jest jej zbyt wygodnie![]()
Wczoraj pierwszy raz odważyłam się wyjść na ulicę i wytrzymała około 30 minut. Zaczęła się strasznie wiercić, prostować nogi i nie dało rady dłużej nosić. Może to upał, a może to kwestia gniotowatego wiązania![]()
Po kilku dniach ćwiczeń, mam takie spostrzerzenia:
- bolą mnie ramiona
- Zośka prostuje nogi
- nie podoba mi się to, że po wyjęciu z wiązania ma w okolicy kolan mocno odciśnięty materiał
- przyjmuję jakąś dziwną, niewygodną pozycję - dla przeciwwagi wypinam swój tyłek, pochylając się do przodu.
Więcej grzechów nie pamiętam, ale może będą widoczne na zdjęciu.
Rąk nie da sobie schować, za Chiny Ludowe.