Piszę podszyta emocjami, więc będzie trochę lamentu.
Kupiłam nosidło ergonomiczne dla męża. Od miesiąca siedziałam na necie i czytałam o nosidłach, myślałam po nocach o tym, które wybrać. Głównie czytałam mega pozytywne opinie - o tym, jak łatwo ubrać na plecy nosidło ergonomiczne w porównaniu z chustą, o tym, że nosidła nadają się dla sceptycznych mężów itd.
W końcu kupiłam ergo, ale firma chyba tu nie ma znaczenia, bo je wszystkie podobnie się zakłada i nosi.
I jakie pierwsze rozczarowanie - facet (nie ubierając sam nigdy mei taia ani chusty na plecy, czyli bez wprawy) nie jest w stanie sam wsadzić dziecka... Czyli główna moja idea kupienia nosidła upadła.... Miało być dla niego, żeby mogli razem wyskoczyć gdzieś na spacer, w końcu bez mojej pomocy. Po trzech próbach jest zupełnie zniechęcony, dziecko wyje, oboje są mokrzy, ja też mokra z nerwów.
Drugie rozczarowanie - dziecko wisi. Kiedy czytalam o tym na forum, ze dziecko jest nizej niz w MT, myslalam, ze mi to nie bedzie przeszkadzało, w koncu jezeli dziecko porzadnie przylega, to moze nie ma znaczenia, czy jest nizej czy wyzej. I niestety ma. Dla mnie pasy naramienne są za długie i dziecko ode mnie odstaje.
Myślałam, że będzie wygodniej niz w MT, bo pasy są w ergo super wypełnione , tak cudownie grube i mięsiste...