Hmmm a mnie zastanowiło kilka kwestii....

Magdailena wiedząc, że masz małe auto i mieszkasz w kamienicy na którymśtam piętrze bez windy, dlaczego kupiłaś jeden z większych i bodajże najcięższy wózek na rynku? Do pociągu by wlazł ale na pewno w wersji złożonej i oddzielnie gondola i stelaż . Podobne on ma wymiary do emmaljungi. A pociąg raczej nie służy, żeby wózkiem po korytarzach jeździć... ale nie powiem sama kiedyś się zastanawiałam czy przez te wąskie drzwiczki do wsiadania jakikolwiek wózek da się wnieść, i to tez bardziej pod kątem niepełnosprawnych niż dzieci, bo dziecko zawsze pod pachę weźmiesz, z niepełnosprawnymi neico gorzej.... Wnosiłam tylko parasolkę i też złożoną.

Mucha fanatyzm w żadnej kwestii mnie nie kręci. ;-P

julinkowa mam bardzo podobne spojrzenie na kwestię wózków i chust.

Uważam, że wszystko jest dla ludzi i nie ma co popadać w jakieś skrajności. Są sytuacje kiedy zdecydowanie wolę wózek a są kiedy wolę chustę. Nie wyobrażam sobie natomiast funkcjonowania ani bez jednego ani bez drugiego i przeważnie zawsze mam w bagażniku zestaw 2 chusty + wózek pojedynczy albo nawet podwójny

I generalnie bardzo lubię wózki, uważam, ze dobrze dobrany, dopasowany wózek to skarb. Nigdy nie czułam się z żadnym swoim wózkiem nieporęcznie czy nieswojo. Za to czuję się nieswojo jak się wszyscy na mnie gapią jak idę z dzieckiem którymś zamotanym na sobie. A jak już idę z dwulatkiem ogromniastym, to wogóle. Sensacja. Po co to? Dajcie żyć po swojemu.