małż póki co ignoruje, ew. twierdzi, że go to ściska, nie gada chociaż, jaki Rysiu biedny, jak go męczą (co słyszę od rodzicieli)

ale rodzice dziś przeszli samych siebie

gwoli wyjaśnienia
moi rodzice należą do "nurtu" jesteś przeciętny-jesteś normalny
czytaj musisz być jak wszyscy, wtedy jest ok

od kiedy tylko zaczęłam mieć swoje zdanie zawsze kruszyliśmy kopie o to, że inny nie znaczy gorszy, a bywa i lepszy, nie każdy jest jak miliony innych i o to, że ja się zawsze "muszę wyróżniać", a nie mogę być jak wszyscy

z chustami i pieluchami też tak było (ach i ze smoczkiem - wszyscy od zawsze dają, a ty sie znęcasz nad dzieckiem i dawali przeciw mnie jak nie widziałam, pokarmy też mu tak potrafili przemycać znienacka, chociaż jeszcze nie jadł)-wciąż wysłuchiwałam, że ja to zawsze coś wymyślę, że wydziwiam, że nikt tak nie robi, że mi rozum odebrało oraz, że ludzie, którzy się do nas uśmiechają, de facto sie z nas śmieją

no i że mój niewyspany dzieć jest w gruncie rzeczy wyspany itd
nie chcę się izolować od nich, bo Rysiu bardzo ich kocha

dziś mnie powalili - pojechaliśmy razem na zakupy drobne, wysiadamy z auta, ja zaczynam sięgać po kółkową, gdy nagle słyszę "nie założysz tego", po czym mój tata biegiem wyciąga Rysia z fotela, bierze na ręcę i dyla - pomyka do sklepu, mama też w nogi sycząc, że nie pójdziemy razem nigdy do sklepu, jak ja będę "z tym", bo oni się mnie wstydzą, że na mnie zawsze muszą wszyscy patrzeć, że muszę być widowiskiem i pośmiewiskiem

zatkało mnie to mało powiedziane, byłam w szoku

nie mam pojęcia jak to potraktować, może powinnam odebrać im dziecko, ale nie chciałam robić cyrku i ganiać ich po parkingu

masakra
Wasza rodzina też tak to odbiera?
Utwierdźcie mnie w przekonaniu, że to nie ze mną jest coś nie tak...