Słoneczko, 27 stopni za oknem, dzieci najedzone, więc czas na spacer. Coś mnie wzięło na kangurka i na moją bambusową gradację. Rzecz w tym, że ona ma 5.2. Spociłam się nieco, bo mój dzieć nie miał ochotę na współpracę. Uff, udało się. Pooglądałam się w lustrze z każdej strony. Nieźle, nieźle
. Ego zostało przez samą siebie połechtane. Wyszłam w domu i po 150 metrach ściana deszczu mnie złapała. Mimo, że natychmiast ewakuowałam się do domu, to zmokliśmy doszczętnie
. Szybko wymotałam Tymka, którego szczęka latała prawo-lewo-lewo-prawa. Zaraz pod prysznic wrzuciłam dwójkę. Zdążyłam ubrać dzieci, a tu listonosz, a ja... no dobra spodnie wciągnęłam, bluzkę zarzuciłam, a on ze śmiechem "Czyżbym zmokła przed chwilą?"
Tak wyglądał mój dzisiejszy chustowy lans...![]()