Raz byłam bliska zniszczenia wełenki, ale to za przyczyną desperacji. Kupiłam chustę, ale właścicielka obiecała jeszcze pożyczkę. Chusta przyszła, ale jak ją zobaczyłam, płakać mi się chciało-porozchodzona kilka cm od krawędzi (indio). M kazał wrzucić do miski z ciepłą wodą i podusić. Woda była na tyle ciepła, że sfilcowanie było w pełni realne. Udało się-nie sfilcowała się i ładnie się zeszła (po uszkodzeniach nie zostało śladu). Póki co koniec eksperymentów-zwyczajnie mnie na nie nie stać.
A historię z sankami pamiętam niestety...