W dniu, w którym przyleciała do mnie wyczekana, piękna, czerwona Grecja, wyprałam ją w pralce... No, może nie do końca ja, tylko moja mama, ale za moim przyzwoleniem, więc liczy się jako moja wina. Ale wybór programu "syntetyki" to już nie był mój pomysł.....
Z pralki wyszedł dłuuuugi sfilcowany szalik.... ja się popłakałam bo po pierwsze - przez kilka godzin zdążyłam się do Grecji przyzwyczaić, po drugie - byłam w odwiedzinach u rodziców i nie wzięłam ze sobą innej chusty (z Grecja mam całe dwie), a jeździć wózkiem nie chciałam
Na szczęście wszystko skoczyło się dobrze, szalik rozprasował się do szerokości 57 cm, nosi super(tylko wełniane kłaczki są wszędzie, ale to nic
)
o dziwo.. wrzucam kilka razem do pralki na 30 st i żadnej jeszcze się nic nie stało.![]()
a ja widziałam ostatnio cudne filcyki endurkimin. z rybek didka - są hmmm zastanawiające
mnie się udało w końcu zaciągnąć chustę o suszarkę... na szczęście moją własną. Chyba ja puszczę po taniości na bazarku...
Przez przypadek dotknęłam wełnianej Savanny skaleczonym palcem...Za późno się zorientowałam w sytuacji i niestety zostały dwie brunatne plamki akurat na jasnym pasie chusty.
![]()
Pobijam, bo mnie natchnął granat, który mi dziś wybuchł w twarz. Nie że broń. Owoc taki. Przepołowić chciałam, pękł spektakularnie, pół kuchni krwistym sokiem obryzgał. Miałam na sobie Kalinę. W Rosalindzie. Jak wiadomo chuście jasnej niczym poranek lipcowy. Jakimś cudem ocalała od plam.
A kiedyś tam przedzierałam się przez jeżynowe krzaki w szmaragdowym indio, miksowałam intensywnie ryżą w kolorycie zupę marchwiowo-cukiniową a ziegel milcząco asystował, smyrałam ogonami petrolowego indiacza pieniek żywicą oblany, com na nim zdrożona spacerem przysiadła, oraz, uwaga, wypłukiwałam atrament z wiecznego pióra, NSI na sobie mając
Wszystkie szmaty wyszły cało z tych opresji, albowiem więcej mam szczęścia niż rozumu![]()
Kajetan Iwo (31.01.2008) Kalina Jagoda (16.05.2011)
UWIERZYŁAM W ŻYCIE POZAFORUMOWE