I, oczywiście, miała do tego absolutne prawo, jak każdy. Jednak w zderzeniu z ideami, jakie nam tu zaprezentowała, wyszło dość irytująco. Coś jakbym ja napisała, rze jag się nie ómie pisadź poprafnie, to śie nie pofino odzywadź na foróm. Ineteresujące jest też to, że jak napisałam o pomyśle skontaktowania się z p. Izą, to pies z kulawą nogą (oprócz Kredki) tego nie skomentował. Jak tylko odezwałam się z informacją o wysłanym mailu - sfrunęło stadko krytykujących. Wątków o tym, czy nawracać czy nie nawracać, czy zwracać uwagę czy olać było milion, ale nie-eee, po co się do nich dopisywać ze swoimi opiniami, jak można przyjemnie kogoś personalnie zjechać.
Krytycyzm, fanatyzm, pouczanie, nawracanie, gnojenie (!), to jest słownictwo, które zostało tu użyte w związku z tym, ze do obcej osoby wysłałam kilkuzdaniowego maila, który zaczynał się i kończył przeprosinami za wtrącanie się, a w środku miał kilka linków. Zaiste, czas posypać sobie głowę popiołem. EOT.