Wczoraj wybraliśmy się na pierwszy spacer w chuście (tzn synek w chuście).
I w sumie fajnie, synek przespał 2h, a nawet jak się budził, to nie popłakiwał, co zdarza mu się czasem w wózku. Jednak było mi jakoś tak... bez sensu. Bez celu.
Z wózkiem, celem samym w sobie było pchanie tego wózka. A z chustą jakoś tak pusto.
W końcu poszłam do oddalonego o kilka km sklepu i kupiłam lakier do paznokci, kolejny odcień czerwieni
Na spacerze z wózkiem, jak dzieć śpi, można przysiąść na ławeczce, wyjąć z torby przy wózku "Przekrój" i poczytać. W chuście jakoś mniej wygodnie się rozsiąść no i do torebki mniej zapakuję niż do przywózkowej torby. Poza tym wydaje mi się, że dziecku wygodniej jednak się śpi na leżąco w gondoli. No i tu pytanie z wątku poniżej "a wózkiem nie łatwiej?" nabiera dla mnie sensu. Tyle tylko, że ten wózek trzeba znieść z 3 piętra, a po spacerze z powrotem go na górę wtaszczyć - w tym przypadku chusta zdecydowanie wygrywa, wracając ze spaceru zagalopowałam się i poszłam piętro wyżej, bo jakoś tak mi się szybko szło, że zorientowałam się, jak mi się schody skończyły
Może jak synek będzie większy i bardziej zainteresowany światem, to nabierze to dla mnie więcej sensu. Teraz ma skończone 10 tygodni i na spacerach głównie śpi.
Mam nadzieję, że się przekonam do chust i nabiorę entuzjazmu, bo zamówiłam ostatnio dwie nowe chustya i natka forumowa w maki kusi ogromnie
Póki co będę nosić, żeby się syn przyzwyczajał, a co!