Ja też tak miałam na początku. Kaski mi było szkoda na wełniane otulacze, mieliśmy tylko pulowe, ale jak się skusiłam raz przy Franku, to na jednym nie poprzestałam. A w Antosiowym stosiku proporcje się nam zmieniły i używamy głównie wełnianych, czasem polarkowego, a pulowy wciąż nieużyty (te dwa ostatnie kupione na wszelki wypadek, jakby wełniane nie zdążyły wyschnąć po praniu). Utrudnieniem w wełnianych otulaczach jest to, że trzeba prać je ręcznie, ale się przyzwyczaiłam![]()