My właśnie w ten etap marudzenia i miałczenia wchodzimy - i oczywiście

usłyszałam że to przez ciągłe noszenie na rękach - ale ja nawet nie komentuje ani nie tłumaczę że bzdura totalna - bo niby co? mam pozwolić dziecku leżeć i płakać w samotności?
Ja nawet nie wiedziałam że mam tyle cierpliwości w sobie i wytrzymuje te płaczące chwile, bo mój mąż po kilku minutach albo mi dziecko oddaje albo ucieka i sie złości, bo nie wytrzymuje tych jęków. Przecież taki maluszek nie umie powiedzieć co mu dolega, a może go brzuch boli, a mąże dziąsełka swędzą - ja się nie przejmuję tym gadaniem i poprostu biorę na ręcę albo w chustę i przytulam i noszę. I mam wszystkich w nosie.
Nasi znajomi mający o dwa miesiące starsze dziecko, mają to szczęście że ich dziecię nie płacze tylko leży i zajmuje sie swoimi sprawami. Mój małżonek troszku im zazdrości tego spokoju, ale ja wtedy mu mówię, że nasz syn przynajmniej okazuje swój charakter i emocje a nie leży jak kłoda. Troszku to pomogło
