Podczytuję Was regularnie już parę miesięcy, od jakiegoś czasu też pisuję (póki co głównie wątki dzieciowe, bo w tym mam jakieś doświadczenie).
Do tej pory zdarzało mi się jedynie nosić obie córeczki w samoróbce kółkowej (przyznaję, że nieumiejętnie, ale i tak i ja i one byłyśmy zadowolone).
Tydzień temu urodził nam się Dominiś. Obiecywałam sobie, że go zachustuję, ale jak skończy chociaż miesiąc... Ze strachu, żeby nie zaszkodzić.
Tymczasem dzisiaj Dominik miał dzień na nie-spanie, ucinał sobie tylko pięciominutówki przy pyzie i o 15.00 się poddałam, zachustowałam... spał do 17.00 w kieszonce!!!Wiązanie pewnie nie było idealne (jak mi się uda później, to wkleję zdjęcie z pierwszego chustowania), ale podobało mu się, skoro tak słodko i długo sobie pospał. A ja w tym czasie mogłam wreszcie pobawić się ze straszakami w ogródku i kwiaty wystawić na taras, co sobie od rana obiecywałam...
Nawet mój mąż był zaskoczony, bo chyba trochę sceptycznie podchodził do mojej nowej pasji, tj. chust
Mam nadzieję, że to taki udany początek bardzo miłej przygody z chustami![]()