Ratujcie, bo oszaleję. Już miesiąc walczę z jak się okazało grzybicą w pachwinach i w zasadzie już całej muszelce K. I kurde nic, clotrimazol nic, teraz hascofungin też w zasadzie nic, a już 2 tygodnie smarowania, kąpiele w nadmanganianie wrażenia nie robią. I chodzi mi po głowie, czy pieluchowanie w tetrze i podobnych mi tutaj nie przeszkadza w leczeniu. W końcu nie gotuję w 100st, otulaczy wełnianych też nie. A z różnych źródeł wiem, że to jedynie skutecznie zabija zarodniki grzybów, żadne detergenty itd (ponoć) nie są skuteczne.
Jakie są wasze doświadczenia? Czy ktoś na wielo wygrał z grzybicą, skutecznie? Jakie środki stosowane były?



Odpowiedz z cytatem
. Otulacze wełniane można wygotować, prawda? W sensie nie wrzucać na wrzątek, ale wsadzić do zimnej wody i zagotować, a potem niech samo ostygnie? I wymyśliłam, żeby wszystkie pieluchy wrzucić na podwójne pranie na 90st, pierwsze z dodatkiem octu (chyba też działa trochę zabójczo na grzyby, w końcu one kwaśnego nie lubią), potem detergent. Ma to sens?




