Słuchajcie, mój M. po raz pierwszy zgodził się na chustowy spacer sam na sam z naszą córeczką. Ja muszę pisać mgr, Hania u mojej Mamy, wreszcie przestało padać, więc mówię do Tomka, żeby poszedł z Martusią na spacer, bo przewietrzyć się musi. Zaczął się krzywić na znoszenie wózków a potem mycie kół po tym błocie, więc zasugerowałam chuste: zero błota, noszenia, tylko sam na sam z córeczką. Najpierw oponował, ale dał się namówić. Zamotałam ich (oj, jak źle się mota "nie-siebie"), miałam wrażenie, ze wciąż za luźno, ale jak M. powiedział, że zaraz ich uduszę, to odpuściłam. Bał się, ze bedzie mu krzyczeć, wyrywać się, ale chyba jest ok. skoro jeszcze nie wróciliNawet zrobiłam zdj.z wrażenia, moze umieszczę go póżniej byście oceniły moje pierwsze na kimś wiązanie, bo mi szczerze średnio pasiło. No ale chęci też się liczą. Oby Mężowi się spodobało i chciał częściej???