![]()
Przypomniało mi się, jak w czasach szkolnych suszyłam gacie w piekarniku.
A tak poważnie to muszę chyba polecieć do elektromarkietu po jakiś grzejnik, bo mnie szlag trafi. W domu mam wilgotność chyba z 90%, nawet pampek zostawiony samopas wsysnął wilgoć z powietrza i spuchł(to miał być dowód dla M. że nie przesadzam). Mam wrażenie że wszystko mi się klei od tej wilgoci, siadam na kanapie i czuje mokro pod tyłkiem, bosą stopą na panelach nie stanę bo też wilgotne, już mam wrażenie że mi mózg pleśnieje od tej wilgoci. To chyba jakaś choroba jest... O pieluchach nie wspomnę nawet... Apokalipsa...
![]()