Jakiś czas nie było mnie w domu i Mała bardzo stęskniła się za tatą. Najchętniej by go nie odstępowała. Wczoraj wręcz zaproponowałam mu, żeby wziął ją ze sobą, kiedy idzie wyprowadzić rano psa, bo przewidywałam, że będzie histeria jak tylko zamkną się za nim drzwi. No to ja wziął szybko na ręce i poszli.
Dziś rano zaproponowałam mu wprowadzenie nowej świeckiej tradycji. I ustaliliśmy, że za wyjątkiem naprawdę paskudnej pogody na poranne spacery z psem mąż będzie zabierał Emilkę w MT. Mąż wcale nie protestował. Mała była zachwycona do tego stopnia, ze dwadzieścia minut popowrocie wywlokła MT i wskazując na męża zażyczyła sobie być ponownie zamotana na plecach. Tak więc z dzieckiem w MT kręcił się po kuchni przygotowując poranną kawę.
Sielanka, normalnie![]()