Ulka, wreszcie znalazłam chwilkę po remontach, więc biorę się za recenzję nosidełka. Podobno lepiej późno niż wcale.
Nosidełko TULI mamy już prawie dwa miesiące. Kiedy odpakowaliśmy paczkę, nie mogliśmy z mężem uwierzyć, że materiał jest taki mięciutki, a całe nosidełko takie ładne. Zaraz wsadziliśmy w nie Juleczkę, ale nie bardzo jej się to podobało. Była przyzwyczajona do noszenia na rękach. Drugie podejście już było lepsze. Dzieciątko rozglądało się ciekawie na wszystkie strony, a po paru minutach zasnęło. I spało tak ponad dwie godziny na mężowskich piersiach. Dopiero później doczytałam, że siedmiomiesięczny bobas nie powinien spać w nosidełku, ale ja nie zauważyłam, żeby jej ciałko „opadło” w czasie snu. Teraz, kiedy dzieć przyśnie, staramy się jak najszybciej je wyciągnąć.
Na początku mąż zarekwirował nosidło z Julką, twierdząc, że dla mnie jest wózek. Na mieście robił reklamę, podając wszystkim chętnym nazwę strony i tłumacząc , dlaczego nosidło ergonomiczne jest lepsze od „zwisadełek”, których u nas pełno.
Kiedy wreszcie i ja dorwałam się do noszenia, zrobiło się bardzo ciepło. Z nosidełkiem można było wyjść wczesnym rankiem lub późnym wieczorem. W przeciwnym razie byłam spocona ja i dziecko. Najpierw trudno mi było zapiąć zatrzask z tyłu i trochę się bałam, żeby mi w tym czasie Julcia nie wypadła. Ale po kilku razach przyzwyczaiłam się i teraz idzie mi to bardzo sprawnie. Wiem, że ktoś już pisał na forum o estetycznym i funkcjonalnym wykonaniu nosidła, ale ja też muszę o tym wspomnieć. Nigdy wcześniej nie nosiłam dzieciątka inaczej niż na rękach. Z chusty nie skorzystałam, bo bałam się wiązania. Myśleliśmy z mężem o MT, ale to nosidło jest tak proste w zakładaniu, że niczego innego już nie szukamy. Wszystko na zapięcia , nic nie trzeba wiązać. Każdy pasek można zwinąć i przytrzymać gumeczką. Gumka jest też przy pasie biodrowym, dzięki czemu czuję, że dziecko naprawdę jest bezpieczne. Kieszonka z przodu bardzo przydatna – nie muszę taszczyć torebki. Dopinany kapturek też już wykorzystywaliśmy, kiedy córcia zasnęła albo nagle zrobiło się chłodno. Nie odpinamy go, bo dla nas zielony kolor rozjaśnia „węgielkowe” nosidełko. Pasy są bardzo miękkie i nie wrzynają się w ramiona. Dodatkowe zmiękczenie materiału pod kolankami dziecka też jest bardzo dobre, nic je nie uciska. Bardzo łatwo można dopasować nosidełko do dzieciątka, dzięki ruchomym paskom. Ulka też służyła nam pomocą, kiedy zastanawialiśmy się, czy dobrze wszystko zakładamy, za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni. Ciężaru dziecka prawie w ogóle nie czuć, nawet kiedy nosiłam je prawie dwie godziny. Nie nosiłam jeszcze Julci na plecach, bo wydaje mi się, że jest jeszcze zbyt mała.
Dla mnie najważniejsze jest to, że Julka chętnie daje się włożyć do nosidła i jest bardzo zadowolona w trakcie noszenia. A to, że zasypia w nim bez marudzenia, czasami sobie podśpiewując, świadczy o tym, że jest jej w nim wygodnie. Polecam nosidło każdemu, kto tylko mnie o nie zapyta. A takich osób było już sporo.
Jeszcze raz dziękuję, Ulka.