Wracałam dzisiaj z kościoła. W bardzo dobrym humorze pomimo heretyckiego kazania(ksiądz stwierdził, że rodzice kochają dzieci bardziej jak te są im posłuszne
Humor nieco mi poprawili starzy znajomi, a znacznie zachustowana mama z rodzinką w pierwszej ławce
... No więc wracam sobie w podskokach bo późno a dziecko kąpać trzeba. I widzę z daleka jakiś pan na rowerze z różowym plecakiem. Daleko to było, ale wydawało mi się, że ten plecak ma głowę. Spotkaliśmy się z bliska. I domyślacie się pewnie co ujrzałam? dziecko w wzorowym wisiadełku na plecach pana jadącego na rowerze. Zrobiłam wytrzeszcz oczu. Za nim na drugim rowerze jakaś pani (matka??) Drugi wytrzeszcz. Popatrzyłam na niego i skomentowałam dość głośno, że nie wierzę, robiąc trzeci wytrzeszcz oczu. No normalnie do teraz nie mogę uwierzyć. A... obok przejeżdżała policja, ale chyba się nie zorientowała niestety.
A myślałam, nie ma aż tak głupich rodziców...