No to mój konik, zważywszy, że krucjatę przeciwko bylejakości prowadzę od dawna. Zaczęło się od rozmowy z bezdzietną koleżanką o książce 'Nie wiem kto' z ilustracjami (mojej ulubionej ilustratorki) Krystyny Lipki-Sztarbałło. Koleżanka stwierdziła, że to absolutnie nie dla dzieci, bo szare bure, czyli smutne. Bo dla dzieci winno być kolorowo i wesoło. I tu się zjeżyłam. A właściwie zjeżyłam się jeszcze wcześniej. Po urodzeniu pierwszego syna. Pracowałam sobie jako propagatorka tzw. 'wysokiej kultury' aż tu nagle wpadłam 'w dziecięce niziny', gdzie wszystko miało być słodkie i bylejakie. Wtedy się zjeżyłam właśnie po raz pierwszy. Bo pomyślałam sobie, że przecież nie będę się umartwiać tym kiczem (nie kampem) przez całe dzieciństwo mojego dziecka. Że jak ja mam wychować świadomego sztuki obywatela, jeśli swoje 'niedorosłe życie' spędzi wśród złego gustu i rodzimo-importowanego 'folkloru dziecięcego'. No bo gdzie te dzieci mają się 'wyrabiać', jeśli nie od wczesnego dzieciństwa. I przeprowadziłam eksperyment na swoim synu (teraz w toku drugi na córce). I to się sprawdza. Kiedyś przytargałam do domu stertę książek, część 'wesoła', a część 'ponura'. Mój syn wtedy nie czytał, więc jedyne, czym się kierował w wyborze lektury, to obrazki. Wybrał 'Gęś, śmierć i tulipan' Wolfa Erlbrucha. Dla większości dorosłych książkę "nie dla dzieci", a już na pewno 'nie dla małych dzieci'. Przejrzał w skupieniu, a potem zarządził czytanie. I tak jest do dziś. Wcale nie wybiera tego, o co posądzają dzieci 'psychologowie i specjaliści od dziecięcych gustów', czyli "kolorowych i optymistycznych obrazków zwierząt i ludzików o dużych głowach i niewinnych oczach", nie odrzuca rzeczy 'trudnych', bo nie wie, że są 'trudne' i 'nie dla dzieci'. Nikt mu tego nie powiedział. Wielu rodziców tak naprawdę powinno zacząć edukację od siebie. Zastanowić się, co sami odrzucają i dlaczego. Może i rodzice są często ofiarami polskiej edukacji, która nie pozwala na rozwinięcie swoich własnych poglądów, lecz narzuca już 'sprawdzone i przetarte ścieżki'? Dzieciństwo dzieci, może być dobrą okazją do swojego własnego rozwoju. Mnie otworzyło nową furtkę. Ciekawie o sztuce i edukacji dzieci mówi w ostatniej Gadze Paweł Althamer. Daje to do myślenia.