Cytat Zamieszczone przez mimka Zobacz posta
właśnie pytałam już, ale bez odpowiedzi, choć wiem, że nasza sytuacja może być nieco odmienna i trudna do poradzenia:>
Marceli się boi swojej kupki i tego, że ona wychodzi. tłumaczę mu co, jak i dlaczego. ale się boi. sukcesem wielkim jest to, że czasem wie, kiedy sika.
ale nie wiem, czy powinnam mu dać spokój i poczekać, aż się bać przestanie (co jeśli to będzie za rok czy później?), czy może próbować, namawiać, tłumaczyć do znudzenia..
nie pomaga w tym wszystkim fakt, że kupkę musi robić w odosobnieniu.. dziś jak wyjrzałam z kuchni co robi, bo cicho się zrobiło, on stał i mi mówił "pa,pa".. bo kupkę robił..
O, niech to, zażyłaś mnie... Myślałam, co by tu pokombinować przez 2 dni.
A jakby zupełnie z innej beczki zacząć, że kupal to tak samo jak siku, łzy i ślina? Mamy w sobie i to jest bardzo bardzo potrzebne? Bo jakby tego nie było, bo bylibyśmy bardzo chorzy - bolałyby nas oczy i brzuszki, i gardło jak przy kaszlu, kiedy jest suche? No i najważniejsze, że jak się robi ślinka, zrobią siuśki czy popłaczą łezki to się ich nie boi. Więc go pytać za każdym razem jak płacze/siusia czy go na pewno nie boli i czy się nie boi, bo to przecież tak samo jak z kupalkiem? Coś nas opuszcza i ok. Na przekór... Niech się czuje mocno zaopiekowany, że to poważna sprawa dla Ciebie, ale nie w kategorii strachu, namawiania czy kłopotu, tylko dbania jego komfort i funkcje życiowe.

Odosobnienie nie pomaga... szczególnie, jeśli nie robi się kupalek do nocnika bo przebieranie. A robi kupkę o stałych porach? Do nocniczka? Ma swoje ulubione miejsce? Bo może go po prostu wysadzić/zostawić sam na sam z nocnikiem i powiedzieć, że sobie idziesz, bo wiesz, że nie lubi przy Tobie, a teraz jest jego czas. Skoro mówi Ci "papa", kiedy jest jego czas na skupienie? Jak mi rodzina lata pod drzwiami z tętentem, to się też nie mogę skupić - rozumiem go. Ale powiedzieć, że jakby się bał, to jesteś obok - nucić, tłuc garnkami, ale mu nie przeszkadzać i nie wyglądać zza winkla. A jak lubi w dużym pokoju, to - niech tam - na dobry początek - już któraś mama tu nocnik do salonu chyba nosiła, coś mi tak świta. Ryzyk fizyk.

Ale się rozwinęłam...
Tłumaczyć do znudzenia też można, ale u nas to jak brzęczenie komara jest zbywane - MS kompletnie się wyłącza, szczególnie w trudnych emocjonalnie sytuacjach. Jego ojciec zresztą też tak działa, wiem, po kim to ma

Powodzenia, nie trać nadziei! W końcu nam się udało przezwyciężyć nasze lęki z dzieciństwa. Trzymam mocno kciuki! O, tak!