Ja właśnie wróciłam z głębokiej wsi w kieleckim (PKS jedzie raz dziennie ), gdzie wakacjowaliśmy się z synem mym Piotrem (9 miesięcy), bez wózka, bieżącej wody, z wychodkiem w postaci domku z serduszkiem, noszeniem wody w wiadrze i grzaniem jej na piecu.
Muchy na nas siadały i tak sobie żyliśmy...

Dobrze nam było!