BYło szybko i za szybko. Tłok ,tłum turystów. Przed wystawa dinozaurów czekialismy 3 godziny w kolejce,aby byc 15 minut na wystawie stłoczeni jak sardynki w puszce. Zawiodłam sie, bo wlasciwie glownie dla tej wystawy jechalismy. Nie wim,czy slyszeliscie, wystawa ruchomych dinozaurow. Tyle czekania w kolejce na 5 zaledwie diozaurow. dla mnie nic tatkiego. W pałacu doswiadczen tłumy, dzici musiały si bic o miejsce przy urzadzaniach....zly czas wybralismy sobie.ale z drugiej strony tak chyba jest. dzisi najlepiej wspominaja jazde metrem i wieczorne wyjscie na wieze Eifla. Jechalismy samochodem na noc. BYŁO OK.
Najedlismy sie bagietek.

Niemniej jednak...trzaby jechac znowu. tym razem wyjazd pod kontem dzieci byl. pewnie nastepny tez.....

A widziałam,ze wystawa Turnera była....chetnie bym sie przeszła....no i Luvr do zdobycia.....no i jeszcze cały pałac doswiadczen, bo tylko czesc obejrzelismy.....

ale pochodzilismy troche po polach elizejskich, po Bastylii, pooddychalismy paryskim powietrzem. dla mnie to najwieksze doswiadczenie.

wielkie miasto, multi-kulti, inny rytm, dzwieki, ludzie...niesamowite to wszystko...

choc moja sioistra twierdzi,ze jak z Nowego Jorku wraca do PAryza, to jaby na wies wracała....