2x
2x
mama Dawidka(23.05.2007) i Michałka
(28.07.2009)
Jako rodzice zawsze musimy mieć skrzydła wystarczająco duże,
aby otoczyć nimi dzieci
i osłonić je przed krzywdą czy bólem.
To figuruje w naszym kontrakcie z Bogiem,
kiedy bierzemy na siebie odpowiedzialność za ich życie.
Jonathan Carroll
powiem tak: lekko nie będzie.
Mąż i ja właśnie kończymy 5 rok na dziennych, na szczęście już po zajęciach. Razem się nie dało chodzić na zajęcia i pisać magisterkę, tj. ustaliliśmy, że mąż pisze pierwszy i pierwszy się broni (już za nami), a teraz w czerwcu ja wybywam do biblioteki i na konsultacje na około 4-5 h dziennie, a Kuba siedzi z małym przy pomocy teściowej. Samego Krzyśka z teściową nie dało się zostawić, i nie chcieliśmy, stąd nasze studiowanie na raty.
I choć Krzychu już ma 10 miesięcy, to smutnawo mi i łezki ciekną w windzie, jak zabieram się z domu, aby się uczyć
Czasami zabieram K. do biblioteki i na konsultacje, ale nie są to jakoś specjalnie bogate w pracę godziny.
U nas było tak. Pierwsze pół roku miałam wolne, na studia dzienne wróciłam, jak gosia miała 6 miesięcy. Miałam IOS, chodziliśmy z mężem na zmianę, czasami chodziłam na konsultacje z dizeckiem. Dałam radę półtora miesiąca i wzięłam dziekankę jeszcze do następnego lutego. Problemem był mój kierunek-artystyczny. Zajęcia przez cały dzień, czasem do godziny 20.30. A większość pracy i tak do zrobienia w domu, czyli od ok. 21 do ile organizm wytrzyma. Z racji wyczerpujących dni z dzieckiem organizm wytrzymywał maks. do 1 w nocy, a żeby się wyrobić trzeba by tak do 4.
...:::ala mama gosi prędko urodzonej 10 lipca 2007:::...
Ja urodziłam Zosię 14 września, od połowy października chodziłam już na uczelnię (studia dzienne, uczelnia państwowa) - wzięłam IOS żeby móc dogadać się z wykładowcami odnośnie zaliczeń. Cały ten czas karmiłam Zosię piersią (do 6 mies tylko i wyłącznie) - po prostu co drugą przerwę odciągałam pokarm. Było mi o tyle łatwiej, że miałam zaufaną osobę z którą zostawiłam Małą. Generalnie, proste to nie było, ale wszystko da się zrobić... Na początku obrałam "program minimum" - czyli chodziłam tylko na to na co bezwzględnie musiałam, czyli raz-dwa w tygodniu na dwie godziny. Teraz gdy Zosia ma już prawie 9 miesięcy jest o wiele prościej. Dla mnie uczelnia jest super sprawą - mogę tam oderwać się od tzw. pieluch, pogadać z ludźmi o sprawach innej natury niż te które poruszam z mamami z wózkowych spracerów. Kocham moje dziecko nad życie ale kocham też życie - moje życie, które prowadziłam zanim na świat przyszła Zosia. Cieszę się bardzo, że studiuję - jest mi z pewnością o wiele łatwiej niż mamom które muszą pracować. Wykładowcy to też ludzie i są wyrozumiali. Jedynie w sesji jest ciężko - uczę się po nocach i chodzę jak Zombi - na szczęscie trwa to miesiąc i znów mam więcej czasu dla mojej córeczki.
Tak więc głowa do góry! Spróbuj chociaż! Moim zdaniem w życiu bardziej żałuje się tych rzeczy, których się nie zrobiło niż tych które się zrobiło! Jak nie będziesz dawać rady lub będziesz się z tym źle czuła to ustalisz nowu plan działania. Tylko jeśli poważnie zaczniesz myśleć o opiekunce to postaraj się zapoznać ją z dzieckiem jak najprędzej. I sama pobądź z nią trochę czasu. Bo tak na gwałtu-rety się nie da tego zrobić.
Pozdrawiam serdecznie i napisz na co się zdecydowałaś...
Justyna mama Zosi
Ja urodziłam Zosię 14 września, od połowy października chodziłam już na uczelnię (studia dzienne, uczelnia państwowa) - wzięłam IOS żeby móc dogadać się z wykładowcami odnośnie zaliczeń. Cały ten czas karmiłam Zosię piersią (do 6 mies tylko i wyłącznie) - po prostu co drugą przerwę odciągałam pokarm. Było mi o tyle łatwiej, że miałam zaufaną osobę z którą zostawiłam Małą. Generalnie, proste to nie było, ale wszystko da się zrobić... Na początku obrałam "program minimum" - czyli chodziłam tylko na to na co bezwzględnie musiałam, czyli raz-dwa w tygodniu na dwie godziny. Teraz gdy Zosia ma już prawie 9 miesięcy jest o wiele prościej. Dla mnie uczelnia jest super sprawą - mogę tam oderwać się od tzw. pieluch, pogadać z ludźmi o sprawach innej natury niż te które poruszam z mamami z wózkowych spracerów. Kocham moje dziecko nad życie ale kocham też życie - moje życie, które prowadziłam zanim na świat przyszła Zosia. Cieszę się bardzo, że studiuję - jest mi z pewnością o wiele łatwiej niż mamom które muszą pracować. Wykładowcy to też ludzie i są wyrozumiali. Jedynie w sesji jest ciężko - uczę się po nocach i chodzę jak Zombi - na szczęscie trwa to miesiąc i znów mam więcej czasu dla mojej córeczki.
Tak więc głowa do góry! Spróbuj chociaż! Moim zdaniem w życiu bardziej żałuje się tych rzeczy, których się nie zrobiło niż tych które się zrobiło! Jak nie będziesz dawać rady lub będziesz się z tym źle czuła to ustalisz nowu plan działania. Tylko jeśli poważnie zaczniesz myśleć o opiekunce to postaraj się zapoznać ją z dzieckiem jak najprędzej. I sama pobądź z nią trochę czasu. Bo tak na gwałtu-rety się nie da tego zrobić.
Pozdrawiam serdecznie i napisz na co się zdecydowałaś...
Justyna mama Zosi
Myślę, że gdybym miała kogokolwiek do pomocy przy dziecku, też dałabym radę.
...:::ala mama gosi prędko urodzonej 10 lipca 2007:::...
debug
...:::ala mama gosi prędko urodzonej 10 lipca 2007:::...
jesli bardzo chcesz byc na zajeciach z dzieckiem to wybadaj uczelnie - najlepiej umow sie z dziekanem i przedstaw mu cala sprawe - uczelnie prywatne maja to do siebie ze lubia studentow bo umieja liczyc![]()
Nawet jesli dadza ci do zrozumienia ze na zajeciach dziecko nie to z pewnoscia zaoferuja ci jakies udogodnienia typu indywidualny tok studiow etc. jesli z mezem macie studiowac to samo to moze udaloby sie tak ustalic z prowadzacymi ze zawsze jedno jest obecne a drugie przy dziecku i potem dzielicie sie wiedza. Postaw na indywidualne podejcie - niceh zobacza Ciebie(Was) a nie jedna ze studentek.
To tyle jako czlowiek z branzy, a jako matka:
A dziecku chyba lepiej bedzie z niania czy babcia (nawet nierozumiejaca - to przeciez 2 x w miesiacu a nie codziennie ) w domu czy potem na placu zabaw niz w dusznej sali wykladowej - zjazdy s. zaocznych to wg mnie mordownia - nie wiem jak mozna wytrzymywac a co dopiero zdobywac wiedze w takich nieludzkich warunkach od 8 do 20 !!!
Doradca noszenia w chuście po kursie podstawowym Trageschule Dresden®,
już nie .pl ale wciąż zamotana![]()
Chodzi mi generalnie o to czy teraz czy jak będzie miał roczek- czy zrobi to jakąś różnicę dla małego. Ja raczej z tymi studiami pytam pod kątem jego potrzeb niemowlęcych- czy mały da radę jako 6 miesięczne niemowlę czy może lepiej sobie poradzi jak będzie starszy.
Pytam, bo wy doświadczone mamy jesteście, a większość z was z cudownymi gromadkami dzieci![]()
..
aaaaaaa to o to chodzi ...wiesz co ? ale to chyba pytanie do synkaZamieszczone przez Monetete
![]()
a na powaznie - moja Mati swietnier radzila sobie z niania, ktora pojawila sie w jej 11 miesiacu. A teraz zrobila sie przylepa - ostatnid zien pobytu niani pamietam jako placz i krzyki w momencie gdy wychodzilam z domu - bylam przerazona, bio wydawalo mi sie, ze my juz mamy sprawe ustalna. Teraz zastanawiamy sie czy w ogole bedziemy szukac kogos od jesieni. Moja obserwacja - im dziecko mniejsze tym lepiej znosi , noc chyba ze kategoria duzy bedzie rozptrywana od 10 latka ;-D
Doradca noszenia w chuście po kursie podstawowym Trageschule Dresden®,
już nie .pl ale wciąż zamotana![]()
Mój starszy synek uwielbiał przesiadywać z nianią, odkąd skończył miał 7 miesięcy - był szczęśliwy, zadowolony, nie widziałam żadnego problemu z jego strony.
Problemy zaczęły się, kiedy miał prawie równo 2 latka - za nic nie mogliśmy niani dopasować i daliśmy sobie w końcu spokój, bo sytuację udało nam sie opanować w inny sposób. A teraz - kolejny skok to już będzie pewnie tylko przedszkole od września'2009, jeśli oczywiście, nie pojawia się jakieś nieprzewidywalne problemy.
Opierając się na tych doświadczeniach, od najbliższego października zaczynam studia podyplomowe. Mój dzidzio będzie miał wtedy ponad 9 miesięcy i będzie zostawał z tatą.
Z osobistych przemyśleń i... schizów: mam taką swoją zasadę, żeby nie rezygnować całkowicie z siebie i swoich ważnych planów dla dziecka, próbuję godzić bycie mamą z byciem "sobą", bo panicznie się boję, żeby w mojej rodzinie nie powtórzyła sie sytuacja z mojego własnego rodzinnego domu, w którym moja mama poświeciła się dzieciom na maksa, rezygnując z wszystkiego, co miała "swojego", ważnego, z pracy, z własnego rozwoju. A później bezwiednie obarczyła tym poświęceniem nas, na każdym kroku wypominając, że to wszystko przez nas. Nasze relacje są już dziś raczej nie do odbudowania, zatrzymały sie gdzieś na poziomie politycznej poprawności, pieczołowicie pilnowanego dystansu i raczej nie ruszą dalej...
Osobiście ostatnio z noworodkiem przy piersi, w chuście, szczęśliwie zakończyłam studia doktoranckie - i nawet nie był to żaden hardcore. Zdawanie ostatnich egzamnów wiązało sie tylko z wyjazdem starszego synka na tygodniowe ferie do dziadków (co synek uwielbia - właśnie jutro tam jedziemy i od dwóch dni chodzi podekscytowany i nie może się doczekać), a młodszy chyba nawet nie zauważył, co sie święci, bo i tak miałam go cały czas przy sobie. Wspominam ten czas bardzo dobrze i radośnie
. osobiście lubię mieć jakąś swoją, i tylko swoją, odskocznię od bycia wyłącznie mamą. Dzięki temu jestem mamą spokojną, zrealizowana i szczęśliwą, na czym moje dzieci tylko korzystają
.
Życzę Ci powodzenia i poukładania sobie wszystkiego tak, żeby wszyscy byli zadowoleni, na czele z Twoim dzieciątkiem![]()
Beotia Jestem pod wrażeniem Twojej szczerości, ukłony i brawa dla CiebieDziękuję, chyba już podjęłam decyzję
![]()
![]()
..
Beotia bardzo mi sie spodobały Twoje przemyślenia - dzięki, że chciałaś się nimi podzielić![]()
Nie wiem czy to normalne, ale obce mi takie podejście, ktore prezentuje Beotia. Dla mnie po urodzeniu Gosi stało się jasnym, że wszystkie plany, które miałam ewentualnie na siebie są o wiele mniej ważne od macieżyństwa. Sto razy bardziej wolę zajmować się córką, cieszyć się z nią każdą chwilą, patrzeć jak dorasta i jej towarzyszyć. Wszystko inne poszło w odstawkę i w zasadzie straciło wartość. Po urodzeniu dziecka wszystko mi się przewartościowało i jest mi obojętne, czy konynuuję studia czy nie. Oczywiście rozum podpowiada, że skończyć, trzeba, żeby o przyszłość jakoś zadbać, jest to jednak sprawa totalnie drugorzędna. Nie potrzebne mi już teraz jakoś szczególnie inne życie, to towarzyskie, przebojowe, lub jakieś odskocznie. Moje życie toczy się w domu z rodziną, z dzieckiem. Oczywiście dla odmiany czasem z kimś się spotkam, coś zrobię innego... ale obyłoby się bez tego.
Widać każdy ma inne powołanie, ciekawe od czego to zależy?Ja jestem bez dwóch zdań domatorem-kluchą dbającą o dom z radością
![]()
...:::ala mama gosi prędko urodzonej 10 lipca 2007:::...
Podpisuję się oboma rączkami! Może poza dbaniem o dom....chyba wolałabym skopac ogródek.![]()
www.gugu-gaga.pl chusty Didymos i nosidła KiBi
gugu-gaga.pl na Facebooku
Łucja 23.03.06.&Milana 10.06.09.&Marshall 11.03.14.
Gdzies był mój wątek prawie na ten sam temat. Nie mam czasu teraz go szukać, to nie było dawno.
I nie chodzi o studia zaoczne co 2 tyg, tylko o studia dzienne codziennie 9.00-18.00 na eP, która nie jest uczelnią, gdzie można wszystko. Na moim wydziale nie można nic, jest bardzo dużo nauki, nie można wagarować, nie ma opcji studiów zaocznych, a profesorowie są restrykcyjni... Muszę więc obalić ten mit eP - uczelni wyluzowanej i lekkiej, bo nie kazdy wydział tak ma. Wzornictwo, architektura, konserwacja - to sa bardzo ciężkie i czasochłonne studia. Na dodatek na moim wydziale studiuje się 6 lat, często dyplom przeciąga się o jeszcze jeden rok (bez winy dyplomanta, po prostu okazuje się, ze temat jest tak wymagający).
Narazie chodzę na uczelnię 9.00-14.00, a w tym czasie kuzynka-opiekunka chodzi z wózkiem albo w chuście w parku niopodal, i kiedy mały chce jeść albo cokolwiek, to kuzynka dzwoni, i w ciągu paru minut przychodzę, karmię, przytulam, i potem wracam na uczelnię.
Jak będzie, kiedy będę musiała zostawać do 18.00? Kiedy będzie zima? Nie wiem. Boję się tego. Dobrze, że będzie można go już dokarmiać innymi pokarmami.
A narazie jest bardzo dobrze, a mały ma niewiele ponad 2 miesiące. Dlatego kiedy przeczytalam Twój pierwszy post w tym wątku to się zdziwiłam, w czym problem właściwie?
2 dni raz na 2 tygodnie? Kwestia znalezienia osoby, której mały zaufa.
La Loba bo ja nie mogłabym znieść myśli, serce by mi pękło na milion kawałków, gdybym wiedziała, że mój synek płakał za mną caaaałe dwa dni!Dla mnie minuta płaczu kuje i nie miałabym takich sił w sobie, żeby robić mu to od 7:00-8:00 do 20:00. Nie potrafiłabym tak nagle zniknąć: mama była 24h na dobę, a teraz mamy nie ma. Gdzie jest? Czemu poszła?
Przecież nie wybieram się z własnej woli, bo studiowanie to moje "hobby"..
To trudne, ciężkie, nadal się waham, nawet jeśli w grę wchodzą "tylko" 2 weekendy w miesiącu.
alawuwu przecież sama poszłaś na studia.... I siedziałaś podobno do 1:00 w nocy nad książkami, to czemu piszesz, że po urodzeniu dziecka wiedziałaś, że wszystko inne idzie na dalszy plan.... ??
I jeśli ktoś chce oceniać tu mamę albo wydawać opinię w kontekście jej wypowiedzi, to proszę, żeby tutaj tego nie pisał.
..
Monetete nie unoś się, nikt tu nie ocenia żadnej z mam. Przeczytałam wszystkie posty i nic takiego nie zauważyłam. Pisałaś w pierwszym wątku, że wszystkie opinie będa dla ciebie cenne, więc każda odpowiada Ci wg swojej sytuacji i odczuć.
Każda mama jest inna i ma inne podejście do macierzyństawa.
Z posta
app7
To było wydanie opinii w kontekście wypowiedzi Beotii. Temat wątku nie brzmiał: "Czy Beotia postąpiła dobrze"Zamieszczone przez alawuwu
![]()
Opinie dotyczące mojej sytuacji.Zamieszczone przez app7
Pisałam też:
I ze mnie wyjątkowo spokojna osoba jestDziękuję, chyba już podjęłam decyzję![]()
![]()
![]()
..
Ja wróciłam na studia jak Miłosz miał 3 tygodnie, też zaoczne, nie chciałam przerywać, bo miałąm tylko rok do licencjatu. Miałąm to szczęście, że uczelnia 15 min samochodem od domu, a dziecko zostawało w domu z ojcem, który dowoził mi Miłosza na karmienia.
W Waszym przypadku jest trochę inaczej, oboje będziecie studiować, a to trochę komplikuje sprawę![]()
MiÂłosz 15.09.2006 i Mieszko 25.06.2008