Wysadzam regularnie córcię na nocnik od trzech dni (wcześniej łapaliśmy tylko kupy, a siku baaardzo rzadko) i od razu kilka sukcesów- łapiemy ok. 3-4 siku dziennie, kupki zwykle w 80%, ale cieszy mnie to bardzo. Córcia nie daje na razie wyraźnych sygnałów, te sukcesy to efekt mojej konsekwencji w wysadzaniu i jakiegoś przewidywania i "posiedzenia" zwykle trwającego ok. 3-5 minut, dłużej nie dajemy rady, bo mała zaczyna się wiercić, więc nie chcę jej przetrzymywać, bo to bez sensu.
Ale mam problem, otóż ja kompletnie nie słyszę i nie widzę, kiedy leci siku, a w związku z tym nie zawsze jestem w stanie powiedzieć w odpowiednim momencie nieśmiertelnego "si si" i mówię po fakcie. Czasem tylko obserwuję skupienie u małej, ale po prostu siku jest tak cicho (i zwykle jest też małe), że ja nie słyszę, może przygłucha jestem, mąż czasem usłyszy, ale czasem też nie.
Nocnik z pozytywką nie zdał egzaminu, bo pozytywka grała cały czas, bez względu na to, czy leciało siku, czy nie (nocnik kupiliśmy w Tesco, jakis taki najprostszy, zielony) zbyt czuły był i reagował nawet na klepnięcie, przesunięcie nocnika, aż się wkurzyłam i wyjęłam baterie. Nie wiem, może jakiś felerny egzemplarz mi się trafił... Co tu zrobić?