Podczas biegu spoglądałam wyluzowanana kibiców i przechodniów. Widziałam na pewno przed linią mety Tatusia w chyba zielonej papryczce i Mamę w czymś żółtym, a jeszcze na trasie, chyba przed Mostem Świętokrzyskim maluszka pod czarną kurtką do noszenia. No i oczywiście kilka wisiadeł.
A jeśli ktoś widział Tatę z bardzo dziwnie założoną manducą - to był, niestety, mój mążNaprawdę nie wiem, jak mu się udało to tak założyć.