no to i ja się w końcu przywitam.
Jestem mamą Jasia - mojego Aniołka, i Ignacego który ma 7 mcy.
Noszę Ignacego od 1 tygodnia życia. Najpierw w LL, potem próbowałam w storchu, ale nie umiałam go porządnie złamać i się zraziłam, szorstkością, dużym supłem, i jeszcze kilometrami sztywnej tkaniny które mnie omotywały.
Ale zakupiłam ostatnio na forum oczywiście Ellaroo Seattle i jestem przeszczęśliwa. Pięknie złamana chusta, mięciutka i genialnie się mota. Teraz mam dylemat czy najpierw kupić Neobulle Manona czy Ellaroo Maiję... Napewno będę mieć obydwie pytanie która pierwsza.
Chusty od początku życia Igiego ratowały mnie i męża, bo mały płakał godzinami przez pierwsze 4 mce życia, dopóki w końcu jakiś mądry lekarz nie zdiagnozował że poprostu maluch ma b. silną alergię.
Dodatkowo miałz diagnozowaną nadwrażliwość na dotyk, i nienawidził się przytulać, odpychał się płaczem. Chusta była jedynym miejscem gdzie mieliśmy bliski kontakt z naszym dzieckiem.
No i na końcu pochwalę się Mężem. Bo 1. nosi (tylko nie chce nauczyć się wiązać i woli bym to ja go omotała... nie rozumiem dlaczego ?? ) 2. Bo rozumie moje stosikowe zapędy i namawia do kupowania kolejnych chust. Tylko ja głupia nie umiem podjąć decyzji
Tak więc witam wszystkie chustomamy !!!