Pisałam o tym na innym podforum, ale powtarzam i tu, bo się szczerze uśmiałam.
W dzień Tusia nosi po prostu tetrę w szortach. Jak zasika, to wyciągam i mówię: "mokre, blee". A ona powtarza "blee". Wczoraj dobierała mi się do suszarki. Ściąga pieluchy, więc mówię: nie zdejmuj, bo jeszcze są mokre. A Tuśka na to: "blee"
No na moje śliczne, wyprane pieluchy powiedzieć "bleee" Powaliła mnie!
I jak tu dziecko nauczyć różnicy między mokrym od sikania i mokrym od prania?