dziewczyny,
od tygodnia odpieluchowywuję swoją dwuletnią córeczkę.
i mam kilka pytań do tych z Was, które maja już to za sobą oraz do tych, które wychowują bezpieluchowo od początku - może mi pomożecie...
jedna rzecz - to siusiu. po kilku dniach zdarza nam się jedna siuśkowa wpadka dziennie; przy czym większość sików ja "wyłapuję". tzn mówię jej, ze wychodzimy na spacer i warto byłoby zrobić siusiu przed, bo potem nie będzie nocniczka na placu zabaw. albo wracamy ze spaceru i pierwsze co - robimy siusiu.
i tu mam pierwsze pytanie - czy to dobrze, że ja w pewien sposób wyprzedzam jej sikanie. nie czekam, a przynajmniej większość razów nie czekam na żaden komunikat od niej? bo też i z drugiej strony ona nie bardzo jest chętna do komunikowania, że chce jej się siusiu, zdarza się, ale rzadko...
ale druga, znacznie poważniejsza sprawa to kupka. kupki nie komunikuje przed nigdy. mówi mi, ze zrobiła kupkę, ale już po. albo widzę, że właśnie robi kupkę więc namawiam ją na pójście na nocnik, a w tym momencie ona się usztywnia i zapiera, że nie. nie chce iść ani do nocnika, ani do łazienki, ani nie chce pozwolić się przebrać i umyć.
kompletnie nie wiem co z tym zrobić.
kiedy rozmawiamy teoretycznie o tym jak należy postępować w takich sytuacjach ona wszystko wie, że trzeba zawołać mame, że pójdziemy razem do nocnika, itd. ale jak przychodzi co do czego - zamyka się na jakiekolwiek komunikaty ode mnie, usztywnia i w ogóle nie chce współpracować.
zaznaczę, ze nigdy nie krzyczałam na nią za zrobienie kupki. dużo, dużo wcześniej ona sama zaczęła mówić na kupkę "be", ale gdzieś tu Was wyczytałam, że dziecko nie może myśleć, że to jest coś be. więc kilka tygodni przed nauką nocnikowania za każdym razem, kiedy ona mówiła na kupkę "be" to jej tłumaczyłam, że to nie jest be, że to najzwyklejsze w świecie, że wszyscy i naturalnie...
poradźcie co mam z tym zrobić!
będe bardzo wdzięczna bo jestem bliska poddania się.
pozdrawiam,
gosia