Moja córka, która w tej chwili ma 2 lata i miesiąc, w październiku załapała dość nagle o co chodzi z tym nocnikiem. Miała wtedy jakieś 22 miesiące.
Sieprień: korzystając z pobytu na działce=całe dnie biegania po trawie, zdjęłam jej pieluszki i biegała w majteczkach, w sukience. Była wysadzana na nocnik co pół godziny i serdecznie dopingowana do zrobienia siusiu i kupki . Przez tydzieńUdało się raz. Tuż po zejściu z nocnika, zawsze jej mówiliśmy, że to nic, że spróbujemy póxniej itd., chowała się gdzieś w krzakach i po prostu tam na osobnosci robiła spokojnie siusiu czy kupkę
Zero współpracy, zupełnie inaczej niż z innymi rzeczami, jak np samodzielne jedzenie, co ją ciekawiło i brała inicjatywę w swoje ręce. Tutaj - zero odzewu i chęci współpracy. No więc po tygodniu założyłam jej z powrotem pieluszkę. Później jesienią był chyba taki epizod, że biegała po domu bez pieluszki przez jakiś czas, ale to też bez skutku.
Październik: przełom moim zdaniem nastapił w dniu, gdy przyjechała do nas babcia i nocowała u nas (ta sama babcia, która ma tę działkę). Babcia spała z tereską, bo po prostu tak wyszło. Rano nic nikomu nie mówiąc wysadziła moje dziecko na nocnik, który połozyła na łózku, a mała owinęła kołderką - co najwyraźniej bardoz jej się spodobało. Pierwsze siusiu po całej nocy - wiadomo, poszło szybko i łatwo, dziecko szczęsliwe i dumne, babcia szczęsliwa i ja też. I potem już zaczęła sygnalizować, potrafiła przede wszystkim posiedzieć na nocniku i np. oglądać obrazki w książeczce, czy też ja jej czytałam. Była dumna za każdym razem, gdy się udało.