przepraszam ale pociagne to o Warszawie, bo cos we mnie drgelo jak zobaczylam slowo korek i automacztycznie przypomnialy mi sie narzekania na brzydote

bo ja mam troche fiola na punkcie swojego miasta, pewnie dlatego ze moja mama jest historykiem Warszawy, i to miasto sprzed wojny bylo piekne.
teraz jak jade to (jak mam wrazliwszy dzien) to widze te wszystkie rany z wojny ktore mimo uplywu czasu ciagle sa.
83% zburzenia (jesli sie nie myle) oznacza prawie same ruiny. zaostalo odbudowane troche bez polotu w ciezkich czasach stalinizmu. bywa szare i brzydkie ale to miasto bylo wielkim cmentarzyskiem...

(dobra, dosc mojego patetycznego gadannia)