Cytat Zamieszczone przez wanderluster
Wydaje mi się, że wiele ostatnich rad co do wychowania dzieci (np. Tracy Hogg) budzi kontrowersje głównie z powodu terminologii, jaką się stosuje i określeniu, "zdiagnozowaniu" potrzeb dziecka.

"Nie karm na żądanie" nie musi oznaczać "zostaw dziecko głodne". Czasem rodzice myślą, że dziecko płacze, więc jest głodne. Chyba każda mama karmiąca usłyszała, że może ma za mało pokarmu, bo dziecko płacze = głodne. A to wcale nie tak...

Więc myślę, że w większości rad chodzi o lepsze zrozumienie sygnałów wysyłanych przez dziecko. Nie zawsze interpretacje są słuszne. Dziecko w łóżeczku może płakać, bo jest zdezorientowane, nie wie o co chodzi, skoro zwykle tam nie zasypia, a niekoniecznie potrzebuje bliskości. Dziecko zmęczone, a zasypywane bodźcami, też się męczy i płacze, a nie znaczy to, że jest głodne.
Tu sie zgadzam. Mi Tracy Hogg pomogła lepiej zrozumiec potrzeby Mai, a nie przestac ja karmic . Jak tpo mówią z tych samych elementów mozna zbudowac huśtawke i szubienicę.

Jak Majak zapłacze to babcie, prababcie wpadaja w popłoch i krzyczą: dlaczego ona płacze, serce sie kraje, ona na pewno jest głodna, pewnie masz za mało pokarmu... wniosek: odstawcyc, dawaj butle, dawaj zawsze kiedy zapłacze, efekt: nieszczesliwy grubas. A ja robie za zła matkę, bo jak majka zapłacze to podchodze i i sie usmiecham ale nie wywalam cyca i nie biegne z ręcami, a ona sie odeśmiechie i idzie spac dalej.... kurde, no....proste, nie? widocznie brzuszek zabolał...ale jakbym zaraz ja złapała na ręce to bym nie wiedziała co sie dzieje, chyba o to cho z T.H.

A co do warszawki to stereotypy sa, prosze nie rozpowszechniac