u nas słabo...

wczoraj pierwszy raz byłam testowo w pracy i był to okropny dzień.
Byłam krótko i to i tak z przerwą na karmienie, ale czuję, że kompletnie nie jesteśmy na to gotowi, ani ja ani Ryś.

Ryś był u dziadków, którzy bardzo go kochają, ale są osobami w typie - zadyźdać go na śmierć, są w tej kwestii kompletnie niereformowalni. W związku z tym po powrocie zastałam zielone ze zmęczenia dziecko, które nie spało od 6godzin (zazwyczaj drzemie co 2-3 godziny). Oniani nie ma mowy, skąd na to wziąć.

Wracając do domu darł się jak opętany, nie dawał się uspokoić ani smokiem ani cycem, wyluzował, gdy babcia wysiadła, po czym po jej ponownym pojawieniu się buchnął płaczem.

Po zaśnięciu ciągle mi się budził, nerwowo spał, teraz ja jestem zielona z niedospania...
A muszę jakieś źródło przychodów znaleźć, bo lada moment mogę nie mieć źródła utrzymania, bo mój małżónek nie ma ochoty nas utrzymywać.
Nie chcę jeszcze zostawiać Rysia po czymś takim (jeszcze raz spróbuję w pt., ostatnia szansa na próbę).

Chciałabym pracować w domu, ale co robić? Czy z takiej pracy nas utrzymam?
Myślałam o jakimś zajęciu art handmade, szycie chustowych maskotek eko czy robienie lamp (o czym marzę od dawna), ale obawiam się, że nie damy rady...