Ciekawe spostrzeżenia, Mucho
No ale u nas wygląda to zupełnie inaczej... Mamy duuużo mniej czasu! Żeby nie powiedzieć, że wcale nie mamyTo nie jest mit!
Ja jestem teraz z małą w domu, a ponieważ należy do dzieci mocno absorbujących, mało śpiących i bez wahania wyrażających swoje niezadowolenie, to padam z nóg... Karmię piersią, więc nie mogę wyjść z domu na zbyt długo (ściąganie nie zdaje egzaminu). A dzieciak jest taki, że często protestuje wniebogłosy jak tylko do łazienki wyjdęWychodzę z domu raz w tygodniu na moje zajęcia taneczne, ale mąż musi wtedy być w domu o 19, co nie jest wcale łatwe
W nocy dzieć budzi mnie na jedzenie, a ja potrzebuję dużo snu, budzę się na byle szelest i ledwo żyję z tego powodu...
Mój mąż z kolei pracuje, wraca do domu późno, i od miesięcy marzy o wyjściu do kina. Na razie się nie udałoWidzę jak pada z nóg i nawet na zabawę z małą nie ma siły albo i ochoty.
Ja sobie tak myślę, że owszem, dziecko jest dobrem absolutnym, ale ja nie jestemNie jestem aniołem, nie posiadłam cnoty nieskończonej cierpliwości, chcę zajmować się takimi głupotami jak czytanie gazet i chodzenie na moje tańce, chcę zostawiać młodą z dziadkami i wyjść gdziekolwiek wolna jak ptak! A czasu nie mam, bo może kiepsko zorganizowana jestem, może leniwa, może śpioch... ale naprawdę nie sądzę, żeby dało się to diametralnie odmienić
Rany, w marcu mam zacząć pracować w domu i jednocześnie opiekować się małą i trzęsę się ze strachu, bo nie widzę, jak się to może udać...