Co ja dziś z wózkiem przeżyłam

U nas w busie mogą być tylko dwa wózki. Autobus kursuje co godzinę, do domu mam ze 4 km. Po długim spacerze mieliśmy dość, ja i dzieć. Czekaliśmy na przystanku, podjechał i co się okazało? Jest już jeden wózek,inwalidzki. Do tego Pan na tym wózku był zalany totalnie, z puszkami piwa pod pachą, spał!
Kierowca uparcie mówił żebym weszła i wózek złożyła, nie miałam zbytniej alternatywy. Weszłam... i się zaczęło.

Musiałam złożyć wózek, jakaś kobieta musiała wziąć na ręce Antka bo sam nie stoi jeszcze, on zrobił dziką histerię. Nie byłam w stanie wnieść wózka, bo koleś na inwalidzkim śpiąc zatarasował całą drogę. Jakiś pasażer wziął wózek i mi wniósł, wzięłam dziecia który się uspokoił momentalnie na moich rękach.Byłam już cała mokra i zestresowana Czekała mnie jeszcze powtórka z rozrywki przy wysiadaniu
Akcja powtórzona, pasażer wyniósł i rozłożył wózek, ja już dziecia sama trzymałam.
WRRRRRRRRRRRR NIENAWIDZĘ WÓZKÓW!

W ramach rozrywki w środku jazdy pękł balon który mieliśmy doczepiony do wózka, wszyscy podskoczyli