Może i ta metoda jest fajna, zbliża mamę i dziecko, ale kompletnie niewykonalna dla matki szarpiącej się między dwójką dzieci, pracą w domu i pracą zawodową. Ja notorycznie zawalam nocki usiłując zdążyć z projektami, mały budzi mnie po kilka razy w nocy, a ośmiolatek kompletnie olewa szkołę (czyli siadam i odrabiam z nim lekcje, drugim okiem zerkając na młodszego, żeby nie wlazł na piętrowe łóżko i nie spadł). Sorry, ale ja odpadam, mimo, że Kuba daje znaki i co jakiś czas uda nam się zdążyć go wysadzić. Przydały by się tak ze trzy klony.
Bo ja jestem tak zmęczona, że nawet nosić w chuście mi się nie chce.