Anetko, Oscar pierszy raz byl w w szkolce narciarskiej (grupa dla maluchow) gdy mial rowno trzy latka, bo on grudniowy jest. Maluchy mialy zabawy na sniegu, jazde na oslej laczce, byl tam taki wyciag zwany 'magic carpet', to taki jakby tasmociag, na ktorym stawaly maluchy i jechaly do gory. Byl to tygodniowy kurs, pod koniec byl taki test, maly slalom na oslej laczce. Drugiego tygodnia naszego pobytu mial tez kilka lekcji prywatnych, a juz po poludniu zjezdzal z nami z lagodnych gorek (mial szelki) Wygladalo to tak: on jechal na tych szelkach przede mna, a ja za nim. Mial oczywiscie kask, krociutkie narty (bodajze 80 cm). Mysle, ze wszystko zalezy od predyspozycji dziecka, nic na sile! Oscar akurat jest bardzo sprawny, chociaz jest z niego taki szczupaczek, to naprawde jest dobry w roznych sportach. Savana jest z natury bardziej ostrozna, ale tez swietnie jezdzi na nartach.

Jak to bedzie z Orlinkiem to zobaczymy. Starszaki zawsze zapisywalismy do szkolki, wiec teraz Orlinek tez bedzie sie w ten sam sposob uczyl. W miejscowosci, gdzie jedziemy do Austrii jest bardzo fajna szkola, instruktorzy mowia po angielsku, wiec nie bedzie problemu z komunikacja. Zreszta takim maluchom instruktorzy wiecej pokazuja, niz tlumacza