Od tygodnia odpieluchowuję moją 20-miesięczną córę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że jest już gotowa. Efekt tygodnia jest taki, że częstotliwość sikania zmniejszyła się od co 30-45 minut do co 2-3 godziny. Czyli, ze nauczyła się "magazynować", a nie posikiwać (Zuza jest pampkowa, nie stosowałyśmy EC).
Kupy sygnalizuje wszystkie, siuśki sporadycznie. Ja biegam za nią i maniakalnie dopytuję, czy chce jej się siusiu, jak mija czas w którym wydaje mi się, ze powinna sikać. Widzę, że młodą już wkurza to dopytywanie ciągłe. Jak nie dopytam, to raczej sika w majty (w trakcie sikania zgłaszając, ze chce jej się)-podejrzewam że jak się nazbiera, trudniej jej zdążyć.
No i mam pytanie do doświadczonych: pytać, czy pozwolić jej się zsikać? Nie bardzo mam pomysł, w którą stronę teraz.