i ja się przywitam

i od razu powiem, jak to miło czytać wypowiedzi osób, które myślą podobnie i są takie, z tego co widzę na forum, pomocne!
ja jestem tradycjonalistką, więc tetra była dla mnie zawsze ciekawą, "inną" opcją, jak pieczenie chleba na zakwasie, czy gotowanie bez kostek rosołowych i wegety. a kiedy dowiedziałam się o nowoczesnych pieluchach wielo i chustach, od razu wiedziałam, że to jest to. a co do opinii, spotkałam się z dokładnie tym samym, co i większość dziewczyn tutaj. zdziwienie, okraszone lekką pogardą. argumenty typu higiena (tzn. jej brak), okrutne babranie się z gotowaniem i prasowaniem stert pieluch (czas czas czas), ekologia? a kogo to obchodzi? zdrowie dziecka? eeee, no gdyby pampki były takie straszne, nikt by ich do sprzedaży nie dopuścił. oszczędność? a kto to oszczędza na dziecku? i ja wcale nie próbowałam nikogo przekonać, a jedynie podzielić się świetnym - w moim odczuciu - odkryciem. poczułam się zatem jak Kolumb, którego wszyscy postanowili trzepać po łapach linijką i stwierdziłam, że może lepiej się przymknę

co ciekawe, najwięcej wsparcia, oprócz mojej brzydszej połówki, mam w rodzicach. wspominają oni doświadczenia pieluchowe sprzed niemal 30 lat bardzo miło i namawiają do eksperymentów. sami zaczęli mnie z powodzeniem wysadzać w wieku 6 tygodni, odkąd to nie walnęłam kupy w pieluchę - pełen sukces!! moja mama twierdziła, że od podziwiania tych "pięknych kupek" lekko ją mdliło i chciała pozbyć się wątpliwej przyjemności babrania się w brązie

kiedy opowiadali o tym znajomym, byli oskarżani o kłamstwo lub w najlepszym wypadku o męczenie dziecka

wyrodni rodzice... teraz za to są pewni, że i mnie się uda!
czekam z niecierpliwością na październik, kiedy wszystko się zacznie

i jestem na etapie kompletowania wyprawki! hurra
