Też nie znoszę wszystkiego co wiąże się z "gramoleniem" z domu... Przy dwójce to koszmar. Chusta baaardzo ułatwia, nie wyobrażam sobie życia bez niej. Chyba bym nie wyruszyła do Warszawy do znajomych, ani nie odwiedziła mamy która mieszka dalej jeszcze... Raz wyjechałam z wózkiem i trzylatkiem w ręku i nigdy nie powtórzę tego błędu - stałam w szpagacie pomiędzy peronem, a pociągiem. Najpierw wystawiłam wózek, potem sięgam po Antka który sekundę temu stał obok na pomoście, a jego nie ma... Pobiegł do przedziału okrzyczeć gości którzy nie chcieli nam pomóc... Moment grozy - jedno dziecko w wózku na peronie, drugie w przedziale. Krzyknęłam głośno i paskudnie na Antka - tak by natychmiast zareagował. Udało się wysiąść. Nigdy więcej wózka! Rozpisałam się - ale na temat