Zacznę od tego, że NIGDY nie jeżdżę bez fotelika. Nawet na najkrótsze dystanse nieodmiennie odprawiam cały rytuał zapinania: najpierw pasy w foteliku, potem cały fotelik pasem samochodowym. Nie wyobrażam sobie młodej latającej na tylnym siedzeniu bez zapięcia. Jednak zdarzyło mi się parę razy jechać z Nadią zamotaną, gdy kierował ktoś inny (z tyłu).
Włożę pewnie jednak kij w mrowisko. Otóż- brak zapiętych pasów niejednemu uratował życie...