Ja nadal jestem sama w moim miasteczku. Tu (jestem "ludnośc napływowa", przez całe zycie mieszkałam we Wrocławiu)raczej panuje moda na najbardziej wypasiony wózek niż na bliskośc z dzieciem. Szkoda, bo nic mi nie zastąpi buziaka danego córci w nos i jej błogiego wtedy uśmiechu. to nie byłoby możliwe gdyby nie chusta.