Prawie dwa lata temu zacząłem nosić i byłem wówczas przekonany, że za jakiś czas (pół roku, rok) na mojej dzielnicy nie będzie kilku noszących ale pewnie ze sto. Nawet tak samolubnie myślałem, że trochę szkoda bo fajnie być wyjątkowym. Pamiętam, że łatwo dostępne były tylko 2 firmy chustowe (słabo znam się na markach ale to był hopp i jakaś druga).
Minęły dwa lata i na rynku jest kilkanaście firm (w tym polskie) ale na mojej dzielnicy noszących jest mniej niż te kilka osób 2 lata temu (dzieci urosły). Nie ma ani jednej nowej osoby stale noszącej (jestem prawie codziennie na spacerze w parku i na deptaku w centrum - raczej bym spotkał gdyby ktoś był). Raz spotkałem dziewczynę z 2X ale dziecko nie siedziało tylko wisiało i ryczało - do dociągnięcia było ze 25cm chusty! Oczywiście już nigdy więcej jej nie spotkałem z chustą.
Kilku znajomych ma chusty ale u nich "się nie sprawdziły". Jakoś się boję, że cały ten boom w ofercie chust opiera się właśnie na zakupach przez/dla osób, które nie noszą bo nie mają czasu/ochoty by poświęcić trochę czasu na początkowy trening.
Smutno mi to pisać bo ja najchętniej wszystkie dzieci widział bym bez wózków ale wychodzi mi na to, że chusty się nie przyjęły i nie przyjmą.
Czy u was jest jakiś przyrost chustodzieci?