Od jakiegoś czasu noszę w chustach, ostatnio plecaczków mi się zachciało. Mój dzieć ma pół roku i 9 kg. Myślałam, że mi lżej będzie, jak go na tyły wrzucę, a tu porażka...
Zaplątałam się w plecaczek z krzyżem i w plecaczek Hanti po kilka razy, i chociaż wydaje mi się, że nieźle to zrobiłam - luzów duzych nie było, dziecię nie odpadało -to strasznie mnie te plecaczki zmęczyły
Wcale mi lżej nie było, wręcz przeciwnie. Te sploty na klatce mnie upijały i ogólnie kręgosłup mi siadał, się zasapałam. Zdjęć w akcji niestety nie mam, bo mój aparat zdechł na amen. Jedyne, o co się podejrzewam, to, że go może trochę za nisko zawiązałam. A może ja jakoś genetycznie do plecaczków nie jestem stworzona
Czy w dobrze zawiązanym plecaczku rzeczywiście jest Wam lżej niż np w kieszonce? Jeśli tak, nie dam za wygraną!
A jakie są Wasze ulubione plecaczki, ze względu na wygodę noszenia?