Lalalalaa...Wczoraj odbyłysmy z Blanka pierwsza wycieczkę w chuście(bo wczesniej tylko kursy po domu - metraz nie za wielki, spod balkonu do kuchni jakies 14 kroków). Z podniety jak sie ubierałam to sie cała spociłam - Blanka dla odmiany była spokojna i wygladała jak by jej było bardzo wszystko jedno. Wcisnęłam ja w elastyka, podciagnęłam nóżki i podrałowałysmy na poczte załatwiac biznesy , a potem jeszcze do Lidla. Wszystko było ok, a wLidlu przy kasie wzbudziła ogólną wesołosć bo chrapała jak stary chłop.
A ja - Prosze Panstwa - byłam dumna i blada.
Fajnie, bo ludzie się za nami ogladali - moze to połączenie rózowego płaszcza i zielonej "oczojebnej"( przepraszam za wyrazenie, ale nie ma lepszego) chusty.Zawsze , zeby zwracali uwage to musiałam sie obnażac albo recytować wiersze, a tu - proszę jak miło- sami z siebie.
Panie Boże - dziekuje, że wykombinowałes Chusty.