Ja muszę przyznać, że nie dbam jakoś specjalnie. Mam półeczkę wydzieloną. Co jakiś czas składam na niej moje chusty, ale bez przesady. Piorę w jelpie lub perwollu, prasuję. Nie traktuje ich z nabożeństwem. Jedna jeździ w samochodzie. Jedna jest na dole. Jedna na górze. Jedna pożyczona u koleżanki. Jak trzeba się zamotać w błocie, to się motam. Jak trzeba na niej usiąść, siadam. Dotyczy to oczywiście moich własnych chust, bo dla pożyczyczonych mam bardziej rygorystyczne reguły. Zauważyłam, że moim chustom najbardziej szkodzi słońce, bo ciemne blakną. Generalnie dla mnie chusta to rzecz do używania, a nie kontemplacji. Co do sprzedawania, to opisuję uczciwie i ceny staram się dobierać adekwatnie do stanu.