witam z pięknego miasta Rzeszowajestem mamą dwóch fantastycznych córek: Jadzi (9 lat i na chustowanie się niestety nie załapała, a szkodaaaa...) i Justynki (2 miesiące, chustujemy się odkąd mała skończyła 3 tygodnie). Przygoda z chustą zaczęła się... sama nie wiem jak. Pierwszy nasz zakup po urodzeniu Justynki to było coś torbo-nosidło-chustopodobnego o nazwie carrycot (brrr.... sama nie wiem co nas podkusiło do kupna, bez sprawdzenia opinii w necie), oczywiście dzieć nie dał się do tego włożyć, a sprzęt zaległ w szafie - pewnie doczeka się reaktywacji prędzej jako torba na rzeczy do prasowania niż sprzęt do noszenia
w poszukiwaniu czegoś do noszenia przekopywałam net i trafiłam do Was
Zachorowałam! zaczęłam od lnianej wiązanki Vombati (sprawdza się nieźle), teraz czekam na świerzo wylicytowanego girasolka... i pewnie się na tym nie skończy. Z noszenia córci czerpię niesamowicie dużo pozytywnej energii (jak się człowiek poprzytula do takiego bobaska, to od razu cieplej na sercu
), mam tylko nadzieję, że Justynie noszenie podoba się tak samo jak mnie
pozdrawiam wszystkie chustomaniaczki
![]()